Zawsze myślałam, że można bać się tylko porażki. Sukces to przecież coś dobrego, więc czego się bać? Okazuje się, że to tylko pozory. Podświadomość potrafi wylistować zagrożenia z nim związane i po cichu je przemycać do świadomości. Jej podszepty sprawiają, że zaczniemy sabotować samych siebie i zamiast łapać byka za rogi, aby było lepiej, wolimy zostać w miejscu, którego nie lubimy, ale chociaż już dobrze znamy i oswoiliśmy.

Skąd te moje wywody? Zwykle tego typu przemyślenia zostawiam dla siebie. Ale zmieniam się ja i razem ze mną zmienia się ten blog. Chcę Wam o nich powiedzieć bo może są wśród Was osoby, które same sobie nie pozwalają na sukces. Może zasieję ziarenko u kogoś kto uświadomi sobie co się z nim dzieje.

MOJA HISTORIA

Pompatycznie brzmi ten nagłówek, ale niech tak zostanie. Zacznę od siebie, bo nie piszę tego posta pod wpływem przeczytanego artykułu, ani mody na takie tematy. Piszę bo sama jeszcze niedawno nie wiedziałam co się ze mną dzieje, z moim umysłem i ciałem. Zrozumiałam. A to już pierwszy krok, aby coś z tym zrobić. – spoliczkować bariery, które sobie sama stawiam i pozwolić im zniknąć jak mgła.
Jeśli pofatygowaliście się kiedyś do zakładki „O mnie” to wiecie o czym marzę. Świetnie jeśli uda mi się również uzyskiwać dochody z innych pasji. Będąc jeszcze nastolatką, która nie miała Internetu kupiłam sobie za oszczędności grubą książkę  z kursem HTML. Próbowałam pisać proste strony i sprawiało mi to ogromną przyjemność. To zainteresowanie gdzieś zawieruszyło się przez lata, aby przypomnieć o sobie teraz, dzięki czemu łatwiej mi pomagać Wam teraz.. Te z Was, które są ze mną na facebook’u wiedzą, że pierwsze metamorfozy mam za sobą.
Na uniezależnienie od „cudownego” pracodawcy mam ściśle określony czas. który kończy się w dniu w którym będę musiała wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim. Podobny cel miałam podczas pierwszej ciąży, jednak brakowało mi pomysłu na siebie. Teraz pomysł jest i zaczęłam działać. Z grubsza określiłam co się musi wydarzyć, aby osiągnąć cel. Wróciłam do blogowania traktując je bardziej poważnie. Jest moją furtką do świata. To ma być moja baza wypadowa do realizacji celów. Działam więc, aby blog się rozwijał, aby i Wam i mi było tu dobrze.
Zaczęły pojawiać się tu nowe cudowne osoby, którym to co pokazuję się podoba. Prosicie o pomoc przy Waszych blogach i biznesach  Powinnam skakać z radości. Chodzić uskrzydlona, fruwać pod sufitem, a uśmiech z moich ust nie powinien dać się zmyć nawet mydłem. Nie zrozumcie mnie źle – są takie momenty. Jednak były tez takie w których nie mogłam spać, w których ogarniał mnie strach przed czymś bliżej nieokreślonym. Czułam źle psychicznie i fizycznie. Po pewnym czasie zrozumiałam co się dzieje. Potrzebowałam jednak go trochę więcej, aby się z tym uporać i nie wątpię, że ten demon, który chce pokrzyżować mi plany jeszcze wróci. Jednak dzisiaj mam za sobą pierwszą od dłuższego czasu dobrze przespaną noc. Mam pozytywną energię. Wiem, że się uda!

PRZYCZYNY STRACHU PRZED SUKCESEM

 
To się pouzewnętrzniałam. Przetrwał to ktoś? Jeśli tak to teraz coś dla Was. Szukając przyczyn swojego samopoczucia trafiłam na opracowania związane ze strachem przed sukcesem. Pozwoliły mi zrozumieć, że to całkiem normalna reakcja. I nie musimy tu mówić o wielkich sukcesach, aby wystąpiła.
Okazuje się, że to jak reagujemy na sukces jest uzależnione od tego jak sami postrzegamy własne umiejętności i możliwości. Z drugiej strony boimy się konsekwencji sukcesu, nowych wyzwań (choć wydaje się nam, że ich pożądamy), odpowiedzialności. Pozwolę sobie przytoczyć fragment ze strony wparzeposukces.pl.  Nie jest to opracowanie naukowe, ale dobrze obrazuje to co chcę powiedzieć
„Założę kiedyś własny biznes, będę wolny, szczęśliwy i bogaty, pojadę na Majorkę, zdobędę Mont Everest!” Każdy z nas na własny sposób definiuje sukces i go pragnie, a jednak…
Program autodestrukcji ?
Badania pokazują, że u około połowy, czynnych zawodowo ludzi, pojawia się lęk. O dziwo nie przed porażką, ale przed sukcesem! Okazuje się bowiem, iż jest on tak silny, że człowiek sam utrudnia sobie drogę prowadzącą do sukcesu! Cóż to za potworek? Prawda jest taka, iż robimy wszystko aby mieć przeciętną pracę i zwyczajne życie. Bo sukces oznacza konfrontację samego ze sobą!
Znajdujemy dziesiątki powodów aby czegoś nie zrobić, boimy się zmiany, boimy się ich konsekwencji. Dla większości z nas wewnętrzna nieśmiałość i brak pewności jest właśnie tym potworkiem.
I dalej:
Postawa „chcę, ale się boję” jest typowa dla niezadowolonych pracowników, zazwyczaj etatowych. Jęczą, że hej ( ja, jak już nie mogłam słuchać siebie samej, to się po prostu zwolniłam!!! ). Są sfrustrowani, niezadowoleni z warunków pracy, jak i płacy, ubolewają nad niemożnością rozwinięcia skrzydeł, czują wewnętrznie, że stać ich na więcej. Są niewolnikami swojego pozornego poczucia bezpieczeństwa, bo tak łatwiej i wygodniej. Podejmują działania tylko i wyłącznie w obliczu tragedii, zwolnienia z pracy lub innych czynników, na które nie mają wpływu.

Zauważmy, że najpierw boimy się podjąć jakichkolwiek kroki, a później wymyślamy przeróżne powody, aby ich nie robić. Dlaczego się tak dzieje, dlaczego sami na własne życzenie wprowadzamy program autodestrukcji? Popełniamy autosabotaż, najczęściej dlatego, iż boimy się nowych wyzwań, większej odpowiedzialności, a co za tym idzie musimy przekroczyć samego siebie, dać więcej z siebie a następnie wyjść ze swojej konformistycznej strefy komfortu. Ale człowiek uciekający przed wyzwaniami i swoim potencjałem jest przecież samobójcą, pozbawiając się życia prawdziwego, spełnionego a co za tym idzie szczęśliwego.

 

JAK POZBYĆ SIĘ STRACHU?

 
Nie znalazłam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi i pewnie nie ma jednej słusznej drogi. Sądzę jednak, że samo uświadomienie sobie własnych emocji i myśli jest pierwszym krokiem. Ciężko walczyć z wrogiem z którego istnienia nie zdajemy sobie sprawy.

Ciekawa jestem Waszych doświadczeń i przemyśleń w temacie. Wiem, że mogę liczyć na Wasz głos!:)

—————————————————————————————
Ściskam
Karolina
[FM_form id=”6″]